Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

 

Pytania do Prezydium Episkopatu

 

We wspólnym oświadczeniu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski i Arcybiskupa warszawskiego czytamy:

 

W kwietniu narodowa tragedia zjednoczyła nas pod krzyżem ustawionym obok siedziby prezydenta. Dziś, gdy w Europie toczy się walka o miejsce symboli chrześcijańskich w przestrzeni publicznej, podtrzymywanie konfliktu wokół krzyża szkodzi sprawie jego obrony podejmowanej przez liczne środowiska w Europie, w tym także rządy i parlamenty wielu państw. Oczekujemy, że także Rząd Rzeczypospolitej włączy się czynnie w proces zagwarantowania obecności chrześcijańskich symboli w publicznych przestrzeniach nowej Europy.

 

Czytam ten fragment kilkakrotnie i ciągle nie mogę odpowiedzieć sobie na pytania, które mi się nasuwają w trakcie czytania:

Jak to jest – czy lepiej obronimy Krzyż, jeśli przestaniemy Go bronić? Czy zgadzając się na wyrugowanie  Krzyża z przestrzeni publicznej przysłużymy się sprawie obrony Krzyża. Konkretnie – czy jeśli się zgodzimy na wygnanie krzyża sprzed Pałacu, możemy się spodziewać coraz to więcej krzyży w „przestrzeni publicznej”?

Idąc dalej – nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie, które rządy i parlamenty państw europejskich angażują się w obronie krzyża. Jak wiele rządów broni krzyż? Co to oznacza wiele?

Dotychczas wydawało mi się, że jeśli jakiś rząd broni miejsca krzyża  „w przestrzeni publicznej”, to staje po stronie krzyża, czyli również po stronie moralności chrześcijańskiej. Interesuje mnie, i to bardzo, jak te rządy podejmują owe wysiłki, wprowadzając jednocześnie aborcję, eutanazję, „małżeństwa” homoseksualistów i in vitro? Jakie to wysiłki w obronie Krzyża podejmuje Bruksela, upominając Polskę, by nie spóźniała się z wprowadzeniem wszystkich wyżej wymienionych nowych „praw człowieka”?

Dalej – nie rozumiem jak Rząd Polski może włączyć się czynnie w „zagwarantowanie obecności chrześcijańskich symboli w nowej Europie”, jeśli ciągle od starej Europy się odżegnuje, a sam dąży do wyeliminowania krzyża z „przestrzeni publicznej”. 

Nie umiem odpowiedzieć sobie na te pytania. Zastanawiam się o co tu chodzi! Może biskupi chcieli powiedzieć coś innego. A może ja po prostu już nie potrafię zrozumieć nowego sposobu wyrażania myśli i dla mnie w dalszym ciągu wyrugowanie jakiegoś symbolu oznacza wyrugowanie (czyli usunięcie, skazanie na niebycie, na zapomnienie), a nie zagwarantowanie obecności. Widać starzeję się i nie rozumiem modnego języka. Ale jestem za stara, by się go uczyć. Zostanę już przy przysłowiowym „tak, tak – nie, nie”

 

Maria Kominek OPs

13 sierpnia 2010