Areopag
Areopag, jak pamiętamy z historii, to nazwa rady państwowej w starożytnej Grecji, posiadającej (do V w. prz. Chr.) najwyższą władzę sądowniczą i polityczną. Nazwa wywodzi się od wzgórza Aresa (boga wojny), położonego na zachód od Akropolu Ateńskiego, gdzie odbywały się spotkania rady. Odbywały się, jak wtedy określano – „pod gołym niebem”. Określenie to dla nas oznacza każde miejsce poza budynkiem. Rozumiano go jednak wtedy jako „poza miastem”. Akropol (każdy, nie tylko ateński) swego czasu był miastem warownym, położonym na wzgórzu. Spotkania Areopagu więc odbywały się poza miastem. Pierwotnym powodem tego była chęć oddalenia się od miasta, gdzie tłum mógłby próbować wpłynąć na decyzje rady.
Słowo „areopag” w języku potocznym oznaczało przez cale wieki oznaczało „narada”, „spotkanie poważnych osób”. Teraz (jak wiele słów ostatnio) zmieniło swoje znaczenie. Używa się go obecnie jako określenie spotkania do prezentacji różnych poglądów lub jak chce nowomowa – do dialogu.
Ostatnio (17 stycznia 2009) odbyło się spotkanie z cyklu nazwanego „Areopag na Freta”. Zanim jednak przejdę do konkretnego tematu kilka słów o tym „Areopagu”:
Jak możemy przeczytać na stronie internetowej „Areopagu” idea powstała wśród studentów Dominikańskiego Duszpasterstwa Akademickiego Freta 10 na początku lata 2007 roku. Inicjatorem czy pomysłodawcą był dominikanin o. Marcin Mogielski (ten sam, który oskarżył bezpodstawnie pewnego kapłana o molestowanie i spowodował zamęt w duszach wiernych w Wielkim Poście 2008 r.). A odwołanie się do nazwy „areopag” ma w domyśle wskazywać na niebo. Organizatorzy
chcą zaprosić wszystkich do wspólnego znalezienia się pod otwartym niebem. Otwartym a więc bliskim i możliwym do poznawania. Otwartym a więc mieszczącym w sobie więcej niż sądzimy. Otwartym wszędzie, nad wszystkimi. Takie nadużycie określenia ma sugerować czytelnikowi, że chodzi o Niebo (specjalnie używam wielkiej litery) w rozumieniu chrześcijańskim.
Cały ten passus wart jest przestudiowania – jest to dobry przykład na manipulację semantyczną. Oczywiście – można symbol otwartego nieba odnieść do Nieba. Na tym zawsze polega perfidia manipulacji. Używa się pewne zwroty, które maja chrześcijańskie brzmienie, by potem rozszerzyć znaczenie, ale tak, by trudno było się domyśleć o co chodzi. Więc to niebo ma być bliskim i możliwym do poznawania. Przestaje być już Niebem – okrytym pewna tajemnicą, jednak z całą pewnością miejscem i stanem zbawienia.
Otwartym a więc mieszczącym w sobie więcej niż sądzimy. Więcej niż sądzi Kościół? Więcej niż naucza?
Otwartym wszędzie, nad wszystkimi. To sugeruje, że pod tym niebem zmieszczą się wszyscy – niezależnie od poglądów, niezależnie od religii, niezależnie od moralności. Takie bezwarunkowo otwarte niebo.
Oto jak ze wzgórza „poza miastem”, a w domyśle – „poza wpływami”, można dojść do nieba. Ale jakiego? I czy na pewno spotkania pod tym otwartym niebem odbywają się „poza wpływami”? Śmiem w to wątpić. Czytamy bowiem na wspomnianej stronie internetowej:
Projekt Areopag na Freta uzyskał wsparcie finansowe Komisji Europejskiej w ramach projektu „Młodzież w działaniu”. Jest takie stare porzekadło:
Kto płaci, ten wymaga.
Jak twierdzi A. Wolszczak, tegoroczny koordynator spotkań, idea „Areopagu” jest odpowiedzią na pytanie, gdzie jest miejsce młodych ludzi w Kościele. Pytań było wiele:
Co możemy robić? Jak możemy się zaangażować w życie naszego Kościoła? Okazało się, że spraw które nas interesują jest wiele, zwłaszcza takich, o których chcemy rozmawiać, by zmieniać Kościół i świat. Podkreślmy tutaj zwrot
zmieniać Kościół.
Postanowiliśmy stworzyć przestrzeń dla rzetelnego dialogu, mówi A. Wolszczak. I nieco dalej:
Dla każdego pokolenia świat to przestrzeń wielkich możliwości, w szczególny sposób dla nas - młodych katolików, którzy chcą wyjść do świata, dając świadectwo swojej wiary.
W tym roku stawiamy sobie nowe pytania. Gdzie jest miejsce dla Kościoła w kulturze? Ile potrzeba Kościoła w polityce i polityki w Kościele? Świat to także problem ubóstwa, zagrożeń ekologicznych i moralne dylematy przed jakimi stawia nas nauka.
Powróćmy teraz do spotkania, które pod hasłem „Między życiem a śmiercią - zakręty bioetyki” odbyło się 17 stycznia b.r. Uczestniczyli w nim prof. Jacek Hołówka, dr Leszek Bosek, dr Tomasz Dangel i o. dr Artur Filipowicz SJ. Miał być również prof. Bogdan Chazan, ale przeszkodziła mu choroba. Prezentowała go Maria Środoń. Spotkanie prowadził red. Marek Zając. Nie będziemy się zatrzymywać nad wszystkimi wypowiedziami. Istotne tu jest, że zaproszono prof. Hołówkę, zażartego (choć sprytnie zakamuflowanego) wroga życia. Może to w ramach otwartego nieba…
Otóż pierwsza część spotkania była poświęcona tematu
in vitro. I tu właśnie najwięcej miał do powiedzenia prof. Hołówka. Dla porządku podajmy kim on jest: filozof, etyk, kierownik Zakładu Filozofii Analitycznej w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, członek Komitetu Nauk Filozoficznych oraz Komitetu Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk; jednym słowem ktoś, kto ma olbrzymi wpływ na młodych ludzi i na kształtowanie poglądów etycznych. Wikipedia podaje o nim taka informację:
Zwolennik legalizacji eutanazji oraz klonowania embrionów ludzkich do celów medycznych, a także aborcji na żądanie do 3 miesiąca ciąży. Dodajmy do tego, że prof. Hołówka jest jednym z trzech doradców premiera w sprawie planowanej ustawy, dotyczącej
in vitro i będziemy mieli jasność – kto tworzy obecnie prawo.
Prof. Hołówka stwierdził, że (cytuje za stroną „Areopagu na Freta”):
Przekazywanie życia nie jest jeszcze przekazywaniem człowieczeństwa. Przekazywanie życia jest procesem ciągłym, człowieczeństwo zaś to kwestia statusu. Status człowieka nie jest jego cechą biologiczną, nie jest również przyczynowo wywołany, lecz nadaje się go kulturowo, na drodze porozumienia między ludźmi. Raz nadany, jest przypisany do osoby na zawsze, nawet gdy ta podlegnie torturom, zostanie odarta z godności czy umrze. Status człowieka nie może zostać nadany zarodkowi ludzkiemu, ponieważ nie jest jeszcze pewne, czy powstanie z niego człowiek. Z jednego zarodka może bowiem powstać więcej osób (ciąża mnoga), zaś dwa odrębne zarodki mogą zlać się w jeden – mamy wtedy do czynienia z ludzką chimerą (co da się wykryć w badaniach genetycznych). Ponadto ludzki embrion można wykorzystać także do produkcji linii komórek macierzystych lub do hodowli eugenicznej. Zarodek ma wprawdzie własną tożsamość, określoną przez DNA, lecz nie jest ona równa statusowi człowieka. Profesor Hołówka proponuje, by nadać mu status specjalny – pomiędzy organem bez indywidualności ani kulturowej tożsamości a żywą osobą. (podkreśl. moje)
Można zostawić powyższe bez komentarza. Można jedynie (z odrobiną złośliwości) stwierdzić, że prof. Hołówka, który posiada
status człowieka na drodze porozumienia między ludźmi musi jeszcze dodatkowo na ten status w oczach ludzi zasłużyć. Inaczej ludzie mogą zmienić porozumienie!
Na spotkaniu, odbywającym się w Sali Prowincjalskiej klasztoru oo. dominikanów na Freta gros słuchaczy byli ludzie młodzi. Być może, niektórzy z nich spodziewali się usłyszeć jaka jest prawda. Mieli do tego prawo – wszak Zakon Dominikański powołany jest do głoszenia prawdy. Zamiast tego dostali trująca naukę zwolennika cywilizacji śmierci. Nie pomoże im to, że kolejny mówca, jezuita o. dr Filipowicz bronił prawo poczętego dziecka bycia człowiekiem. Słuchacze mogli najwyżej odnieść wrażenie, ze o. Filipowicz niejako „zawodowo” broni naukę Kościoła. No cóż – mieli przedstawione dwie opinie: filozofa świeckiego i etyka katolickiego. Nikt nie powiedział wprost – tu jest prawda, a tu jest kłamstwo. W takim przypadku nauka Kościoła zostaje ukazana jako jedna z możliwych opcji. Być może obowiązująca dla wierzących, ale nie koniecznie jedyna prawdziwa. W ten sposób robi się zamęt. Co gorzej zamęt ten rośnie w duszach ludzi młodych, o których tyle się mówi, a tak mało się w rzeczywistości robi. Bowiem taka dyskusja nie służy dobru. Dobru służy tylko powiedzenie prawdy. A prawdę, całą prawdę, ma Kościół, a nie prof. Hołówka!
Tak wygląda spotkanie pod „otwartym niebem”, ściślej rzecz biorąc – pod dachem dominikanów na Freta. Okazuje się, że jest tam miejsce dla zwolennika aborcji i eutanazji, inaczej rzecz biorąc dla głosiciela orędzia śmierci. W miejscu, gdzie spodziewamy się głoszenia orędzia życia i nadziei – głosi się apoteozę śmierci.
Oczywiście – powinno być pod dachem dominikanów miejsce dla prof. Hołówki i jemu podobnych, ale tylko wtedy, gdy przyjdą bijąc się w pierś, przepraszać Boga za swoje grzechy, z których największy jest ten, że gorszą maluczkich.
Nasuwa się kilka pytań: dlaczego dominikanie pozwalają na takie spotkania pod swoim dachem? Na spotkaniu nie było nikogo z ojców. Czyżby nie wiedzieli, co się tam dzieje. Lub nie chcieli wiedzieć? Spotkania są organizowane (jak wspomnieliśmy) przez członków Duszpasterstwa Akademickiego. Duszpasterstwo, jak sama nazwa wskazuje, jest zależne od kapłana, który za dusze tych młodych odpowiada. Dlaczego duszpasterz nie dba o ich dusze? Dlaczego dopuszcza do tak skandalicznych wystąpień, jak omawiane wystąpienie prof. Hołówki. Wreszcie – jak możemy przeczytać:
Patronat honorowy nad projektem objęli: prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz Arcybiskup Kazimierz Nycz, Metropolita Warszawski. Cykl wspiera Biuro Promocji Miasta Stołecznego Warszawy. Patronat medialny objęli: Katolicka Agencja Informacyjna, Radio Warszawa, Archidiecezjalne Centrum Informacji, wydawnictwa W drodze i Więź, tygodnik Gość Niedzielny oraz portale duchowy.pl, dominikanie.pl, bosko.pl, wiara.pl – czy ci wszyscy Patroni wiedzą dokładnie nad czym objęli patronat? A jeśli tak – dlaczego się na to godzą? W imię debaty i dialogu?
Nie ma miejsca na dialog, tam gdzie Kościół się wypowiedział.
Roma locuta, causa finita. Od „Areopagu na Freta” możemy oczekiwać spotkania, na których będzie rzetelnie wyłożona nauka Kościoła, a nie „gorzkie żarty” prof. Hołówki.
1
Zaczęliśmy od Areopagu Ateńskiego, więc na koniec powróćmy w to samo miejsce.
Dzieje Apostolskie 17, 22-26; 30-33:
Mężowie ateńscy - przemówił Paweł stanąwszy w środku Areopagu - widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: „Nieznanemu Bogu”. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. On z jednego /człowieka/ wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi… Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych. Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: Posłuchamy cię o tym innym razem. Tak Paweł ich opuścił.
Paweł głosił naukę Kościoła. Dobrą Nowinę o zbawieniu. Ale oni Go nie posłuchali. I Pawel ich opuścił. Kilka osób poszło za nim. Reszta została na Areopagu…
Maria K. Kominek OPs
1 luty 2009
PS. Jak zapowiada „Areopag na Freta” 28 lutego odbędzie się spotkanie pt. „Kościół i kultura”, w ramach którego wystąpi z koncertem grupa
Globetrotters. 28 luty w tym roku – to pierwsza sobota
Wielkiego Postu!
1 Przeszukując Internet z chęcią znalezienia opinii na temat prof. Hołowki, znalazłam oprócz całej serii peanów, tylko jeden artykuł rzetelnie rozprawiający się z jego filozofią. Artykuł ten, autorstwa Piotra Kaznowskiego pod tytułem „Gorzkie żarty prof. Hołówki” polecam gorąco:
http://www2.teologiapolityczna.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=927&Itemid=113