Dlaczego należy bić dzieci?
Ostatnio wielkie polskojęzyczne media dużo miejsca poświęcają problemowi bicia dzieci przekonując na tysiące sposobów, że ustawa zabraniająca stosowania fizycznych kar wobec dzieci jest palącą potrzebą, bo najwyższy czas wyeliminować to, co jest tylko „wyżywaniem się rodziców”, „odreagowywaniem ich negatywnych emocji”, „naruszaniem godności dzieci”, „upokarzaniem ich” oraz „wyrabianiem skłonności do agresji”.
Nie będą się tutaj wdawał w dyskusje, a tylko oddam głos o. Jackowi Woronieckiemu, wielkiemu polskiemu filozofowi, teologowi, moraliście i teoretykowi wychowania. Przypomnijmy przy okazji, ze jego fundamentalne dzieło pt. „Katolicka etyka wychowawcza" było podstawowym punktem odniesienia dla wielu wykładów prowadzonych przez ks. prof. Karola Wojtyłę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
W tym właśnie dziele czytamy:
„Należy jeszcze poświęcić trochę miejsca karom cielesnym, które w ostatnim wieku pedagogika zwalczała w szczególny sposób, zapewne dlatego, że poprzednie wieki zbyt ich nadużywały i stosowały je szablonowo. Oprócz uprzedzeń doktrynalnych, szerzonych przez kierunki liberalne w pedagogice, niemałą rolę odgrywa tu również ta okoliczność, że wymierzanie kary cielesnej dziecku jest czynnością niemiłą, od której niejeden wychowawca uchyla się przez zwykle sobkostwo i lenistwo. W zasadzie przeciw ich stosowaniu nie można nic powiedzieć: trochę bólu, połączone z upokorzeniem, jakiego dziecko dozna na skutek przewinienia, silniej niż inne kary wstrząśnie jego budzącym się sumieniem i skłoni do liczenia się z wymaganiami starszych oraz podporządkowania się dobru wspólnemu tego środowiska, w którym żyje. W chrześcijańskiej tradycji wychowawczej kary cielesne miały zawsze swe miejsce i opierały się na wyraźnych wskazaniach ksiąg dydaktycznych Starego Testamentu, za którymi później poszła praktyka wieków. Nie ma zatem podstaw, aby dziś pedagogika chrześcijańska miała się ich wyrzekać dla bezpodstawnych uprzedzeń, jakie sieją fałszywe kierunki filozoficzne. W granicach wychowania rodzinnego winny być one stanowczo utrzymane, natomiast problem wprowadzenia ich z powrotem do wychowania szkolnego może podlegać dyskusji nie ze względów zasadniczych, ale praktycznych”. ( J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, t. II/2, Lublin 1986, s. 391.)
W obecnej dyskusji nie chodzi tylko o sposób karania dzieci czy o to czy należy je karać czy też nie. Już Arystoteles powiedział: „Mały błąd popełniony na początku staje się wielkim na końcu”. Kto mówi A mówi też B. Żyjemy w takich czasach, że musimy zadawać sobie wciąż pytania: skąd biorą się nasze poglądy?; kto jest dla nas autorytetem? Czy większym autorytetem jest wybitny katolicki myśliciel, który jest specjalistą od spraw wychowania czy liberalni politycy i liberalne media, dziennikarze, którzy powtarzają tylko wyświechtane ideologiczne komunały?
Śledźmy swoje otoczenie pod kątem tych lewicowych, pogańskich, liberalnych wpływów. Walczmy o wolność myśli, o to, by wiązały się one z prawdą, dobrem, sprawiedliwością, zdrowym rozsądkiem, wielowiekowym doświadczeniem, katolickimi i polskimi autorytetami.
Stanisław Krajski
2.06.2008