Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Spór o Wałęsę i układ

Toczący się w ostatnich dniach w mediach spór dotyczący książki wydanej przez IPN, poświeconej Lechowi Wałęsie jest dowodem na to jak silny i wszechobecny jest w Polsce nadal układ, układ, który wciąż osłabia i niszczy Polskę, zmierza do tego, by znowu wymazać ją z mapy Europy.
Autorzy książki twierdzą, że Lech Wałęsa był przez kilka lat w latach siedemdziesiątych agentem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Spór, który toczy się wokół tego twierdzenia dotyczy wielu zagadnień. W jego ramach formułuje się i poddaje dyskusji różne teorie, koncepcje czy tezy. W sposób wyraźny jest jednak pewien bardzo ważny obszar, który wyraźnie jest tu tabu, którego nikt nie dotyka.
Powtarza się wciąż maskującą istnienie tego obszaru ocenę: nawet jeżeli Wałęsa w latach siedemdziesiątych zrobił coś złego, to później od 1980 r. do końca swojej prezydentury zadośćuczynił temu biorąc aktywny lub wręcz decydujący udział w obaleniu komunizmu i pozytywnych przemianach Polski.
Z całej tej wielkiej dyskusji przewijającej się praktycznie przez wszystkie wielkie media elektroniczne i papierowe wyłowiłem tylko jeden głos, który dotknął, zresztą delikatnie, tego zakazanego obszaru. Prof. Andrzejem Zybertowicz powiedział w programie Lisa, że nie było żadnego obalenia komunizmu tylko powolny jego demontaż, który dokonywany był i kontrolowany w znacznej mierze przez samych komunistów. Oczywiście w procesie tym, jak podkreślił Profesor, udział miał też oddolny spontaniczny ruch antykomunistyczny. Spór o Lecha Wałęsę, który dziś się toczy może i powinien przekształcić się w dyskusję o tym czy nie należy zacząć poważnie traktować takiej interpretacji wydarzeń 1980-2000, w świetle której przemiany dokonujące się w Polsce były w najważniejszych swych wymiarach wywoływane i kontrolowane przez układ (w istocie komunistyczno-masoński) i służyły przede wszystkim jego interesom. Taka dyskusja mogłaby doprowadzić do obalenia wielu mitów i ujawnienia oraz skompromitowania tego układu.
Można tu postawić szczegółowe pytania: jeżeli przyjąć, że Lech Wałęsa był przez kilka lat agentem SB, to czy nie należy przyjąć również, że ten fakt był wykorzystywany przez tych, którzy go znali?; dlaczego nikt reprezentujący „tamtą stronę” nie ujawnił nigdy tego faktu, wręcz przeciwnie skrzętnie go ukrywał, zacierał ślady.
Można tu też postawić hipotezę, że Lech Wałęsa cały czas, gdy miał wpływ na wydarzenia decydujące o losach Polski podejmował działania, które były akceptowane przez układ i służyły jego interesom, że hamował to, co według układu powinno być hamowane, wspierał ludzi, którzy według układu powinni piąć się w górę, wspierał inicjatywy, które realizowały w istocie cele układu. Przyjęcie takiej koncepcji nie oznacza wcale przyjęcia również koncepcji, że Wałęsa spełniał tylko polecenia układu. Mógł on działać w pełni samodzielnie, i całkowicie zgodnie z własnym sumieniem tylko że ta samodzielność i to sumienie mogły być czymś co mieściło się w planach układu. Mogło być więc i tak, ze haków nie używano. One po prostu był na wypadek, gdyby cos poszło nie po myśli układu. Mogło być też tak, że sama świadomość Wałęsy, że istnieją wpływała na charakter i kierunek jego decyzji.
W ramach takiej dyskusji można by też dojść do wniosku, że całkowicie jest tu nieważne czy Wałęsa był agentem czy nie był. Mogło przecież być tak, że nie był, a zachowywał się w sposób, który odpowiadał układowi, po prostu „nadawał na tych samych falach” czy był człowiekiem, który nie potrafił dostrzec tego, co istotne, który nie rozumiał tego co w istocie się dzieje.
Spór o Wałęsę, który dziś się toczy nie jest sporem o samego Wałęsę, ale sporem o to, co działo się w Polsce w ostatnich 30 latach i jakie z tego należy wyciągnąć wnioski.

Stanisław Krajski
20 czerwca 2008